piątek, 2 maja 2014

Rozdział 3


 - Będę z siebie dumna dopiero wtedy kiedy Ci pomogę ..

-Jesteś wspaniałym chłopakiem,na pewno znajdziesz kogoś kto Cię pokocha,a jakbyś został starcem z psem to zawsze masz nas-zaśmiałam się cicho-Chodźmy bo chłopcy się martwią. 
-Jasne,zapamiętam to.Chodźmy.-wstał,podał mi rękę i pociągnął do drzwi.Zeszliśmy na dół popychając się i śmiejąc przez co reszta po raz drugi zrobiła zdziwione miny.Usiadłam na kanapie obok Harrego,zauważyłam,że ma piżame,rozejrzałam się po reszcie i to co zobaczyłam wzbudziło we mnie lawinę śmiechu,przewracałam się z boku na bok. 
-Jakie macie piżamy,skąd je wzięliście?- Mieli jednoczęściowe stroje.Louis był króliczkiem, Niall Tygryskiem,Liam Pieskiem a Harry pandą. 
-Uszyli nam-Usmiechnął się Lou. 
-A ja jestem chomikiem-Zaśmiał się Zayn spoglądając to na mnie to na Harrego.Reszta chyba też to zauważyła. 
-Chodźcie,mecz leci!-krzyknął Liam i poleciał na górę. 
-Ale ja nie chce iść-stwierdził Niall,lecz kiedy spojrzał na złowrogą minę Zayna,wstał i pośpiesznie ruszył za resztą.
-Może coś obejrzymy?-zaproponował Harry. 
-Wolałabym porozmawiać-lekki uśmiech wkradł się na moją twarz.Harry również się usmiechnął,ale po chwili zrobił się sztywny i smutny. 
-Muszę Ci coś powiedzieć-stwierdził.
-Coś nie tak? 
-Bo my...One Direction wyjeżdża w trasę Rose. 
-Ale...przecież powiedziałeś,że mnie nie zostawisz! 
-Tak mi przykro...Zrobię wszystko co w mojej mocy,przysięgam!
-Obiecałeś,przyrzekłeś...
-Tak wiem Rose,porozmawiam z wytwórnią i z szefem,postaram się o to żebyś jechała z nami,dobrze?-Uśmiechął się pocieszająco,jednak jego propozycja nie była dla mnie.Trasa z chłopakami byłaby świetna,ale kto zajmie się moim rodzeństwem?Wiedziałam,że nie mogę wszystkiego rzucić tylko dlatego aby być z nimi.Czekał na moją reakcje,musiałam coś powiedzieć,tylko co?Wstałam i powolnym krokiem zaszłam do komody ze zdjęciami,Harry przyglądał mi się z zaciekawieniem. 
-Cieszę się,że tu ze mną jesteś,że przyjechałeś.Przykro mi,nie mogę z wami jechać Hazza,zbyt dużo mnie to kosztuje,nie mogę zostawić rodziny.John i Sophie nie poradzą sobie beze mnie,to ja odrabiam z nimi lekcje,pocieszam ich,pilnuje,kłądę do łóżek i czytam bajki.Jedź,bądź szczęśliwy,widocznie nasza przyjaźń ma się skończyć-Ze łzami w oczach spojrzałam na ostatnie zdjęcie moje i Harrego jak mieliśmy 5 lat.Odwróciłam się i zobaczyłam jak spogląda mi w oczy jakby chciał usłyszeć,że to jakiś denny żart,ale przeliczył się. 

Harry.

W jej ochach był smutek ale zachowywała sie tak jakby chciała,żebym jechał.Chciała abym był szczęśliwy...Nie chciałem się poddać,pokazanie jej jak wiele dla mnie znaczy,ile warta jest nasza przyjaźń jest jedynym sposobem na to by wszystko przemyślała.Wyjąłem z piżamy naszyjnik,było to serce.Podeszłem do niej i włożyłem w jej rękę.Spojrzała na mnie,była zdziwiona. 
-Pamiętasz?On tak wiele dla nas znaczył.Bez Ciebie nie będę szczęśliwy.-Odeszłem od niej kawałek,spojrzałem w okno,piękny widok zachodzącego słońca,ludzi młodych i tych w podeszłym wieku biegnących w tą i z powrotem.
-Mama zawsze powtarzała.że przyjaźń jest ważniejsza od wszystkiego innego,że powinno się o nią walczyć ale dać jej wolność by druga osoba była szczęśliwa lecz jeśli będzie Cie naprawdę kochać,wróci nie wytrzyma spoglądając na zdjęcia,i nie płacząc czekać.Tak jest z nami.-Spojrzałem na nią,płakała,dusiła się łzami.Zrobiłem krok w jej stronę,a ona wtuliła się w moje ramoina.Usłyszałem huk na schodach,przestraszony razem z Rose spojrzeliśmy w tamtym kierunku,a na schodach leżał Louis,jego obie ręcę były wyciągnięte i trzymane przez Zayna starającego się mu pomóc.Zaśmiałem się cicho,spoglądając na Rose która zwijała się ze śmiechu.Nie wierzyłem,że jej humor może się tak szybko zmienić,byłem zdzwiony ale i zadowolony.Niall i Liam przeszli obok jakby nic się nie stało. 
-Rozumiem,że humor się po prawił?-stwierdził Zayn.
-Chyba tak-odpowiedziała Rose znacząco spoglądając na mnie.
-Idziemy się zabawić?-Spytał Niall pojawiający się w salonie.Nie miałem ochoty na zabawę,więc ja raczej zostanę w domu. 
-Dzięki chłopcy ale ja pójdę już do domu-Rose zaczęła wkładać buty i kurtkę. 
-Może Cię odprowadzić?-Spytałem w tym samym czasie co reszta załogi. 
-Nie dziękuję,przejdę się.Papa.
-Paa-odpowiedzieliśmy chórem.Chłopcy poszli na górę przygotować się do imprezy,ja oświadczając,że nie idę wyszłem na spacer. 

Rose.

Wchodząc do domu,zrobiłam sobie płatki i zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam odmawiając,jednak nie chciałam zawracać sobie tym głowy i po zmyciu naczyń,upewniając się,że rodzeństwo śpi poszłam do pokoju.Wzięłam moją ulubioną książkę i zaczęłam czytać.Przebudziłam się o 2 w nocy uświadamiając sobie,że jestem w ubraniu i nie umyta więc poszłam zrobić te czynności.Kiedy chciałam kłaść się do łożka zobaczyłam,jedną nie odebraną wiadmość.



Podeszłam do okna,uchyliłam je i zobaczyłam piękny widok.Hazza spał na drzewie.Szturchnęłam go lekko,na tyle ile pozwalała mi odległość.Obudził się i wskoczył do środa.

-Kobieto wiesz jak tam zimno?-Krzyknął cały zmarzły.Zaśmiałam się,widząc jego biedną buzie. 
-Masz koc-podałam mu,aby się ugrzał.-Co Ty tu robisz tak późno? 
-Jestem tu od 12 ale nie o to chodzi,zapomniałem Ci tam czegoś powiedzieć-Zbliżył się do mnie i złapał za ramiona,miał lodowate ręcę-Kocham Cię Rose-Zrobiłam wielkie oczy,kochałam Harrego,ale zawsze wydawało mi się,że on czuję tylko przyjaźń. 
-Ja...Ja Ciebie też kocham-Przybliżył twarz do mojej,jego zimne wargi lekko zaczęły dotykać moich,jego usta idelanie pasowały,przyciągały jak magnez. 
-Zawsze będziesz moja. 
-A Ty mój-odpowiedziałam i jeszcze raz musnęłam jego usta.